• 2018.01.09 - Zapraszamy do Centrum Młodych na ul. Inżynierską 1!
  • 2018.03 - zbliża się XI edycja Praskiego Festiwalu Filmów Młodzieżowych
  • 2018.04.29 - 23 rocznica powstania świetlicy Nasz Klub
Strony naszych
projektów:
RadioPraga.pl    Festiwal Filmów Młodzieżowych    Portal jaktoco?    Tu Praga    Praska wiatoteka    wsparcie w starcie

Każde miasto ma swój. Dystrykt Patologia. Warszawa: Pragę Północ, Łódź: Bałuty, Gdańsk: Dolne Miasto – to te najbardziej klasyczne, z doklejoną medialnie „bandycką gębą”. Wciąż ujawniają się nowe: na blokowiskach, na obrzeżach, czasami w centrach miast. Dawno już narodziła się nowa subkultura, o której raczej się nie mówi, no bo przecież trzeba byłoby „coś z ty zrobić”.

 
A w homogenicznie konsumpcyjnym społeczeństwie, gdzie bożkiem jest bilans ekonomiczny i liczba zer po przecinku „zrobić” nie ma kto. W państwie gdzie polityka społeczna to fikcja stosowana żyją Patologiczni. I tak jak przedrostek sub w słowie subkultura znaczy pod, tak w ich przypadku społeczeństwo bardzo łatwo dodaje go do słowa humans.
 
Patologiczna? Dysfunkcyjna? Niewydolna społecznie i wychowawczo? Jak mówić o rodzinach, które sobie nie radzą? Z relacjami, wychowaniem dzieci, zarabianiem pieniędzy i zdobywaniem dóbr. Jak mówić, żeby nie naznaczać, nie piętnować, nie krzywdzić wreszcie, a jednocześnie wyrażać się precyzyjnie? Przyjrzyjmy się problemom „podstawowych komórek społecznych” zamieszkujących Dystrykt Patologia.  
 
 
Rodzice – samoistni winowajcy zła?
Narastający w ostatnich dwóch dekadach proces marginalizacji, wyrzucania poza nawias głównego nurtu życia społecznego pewnych grup ludzi, w Dystrykcie jest bardzo widoczny. W dzielnicy wyraźnie obecny jest tzw. „stary margines”, rodziny od pokoleń przekazujące i powielające pewien wzorzec funkcjonowania społecznego. Niepełne, rozbite, żyjące z dnia na dzień, dziedziczące biedę, przemoc i model życia „poza prawem”. Równocześnie po transformacji ustrojowej 1989 roku pojawił się tzw. „nowy margines społeczny”, rodziny które z  ową transformacją sobie nie poradziły. To ludzie, którzy stracili pracę w wyniku zwolnień grupowych, nie zdołali bądź nie potrafili się przekwalifikować zawodowo, zasilając grupę trwale bezrobotnych. To rodziny, które nagle utraciły środki do życia, status społeczny i życiowe perspektywy. Takie rodziny również mieszkają w Dystrykcie. 
      W centrum polskiego systemu pomocy i opieki społecznej usytuowane jest dziecko. Sędziowie rozstrzygając sprawy rodzinne działają „w interesie dziecka” i „ze względu na dobro dziecka”. W licznych publikacjach prasowych, reportażach telewizyjnych ze środowisk wielkomiejskiej biedy rodzice przedstawiani są jednowymiarowo, jako samoistni winowajcy zła, którego doświadczają ich dzieci. Może każda opowieść musi mieć swój „czarny charakter”? Może, bo oczywiście sytuacja jest znacznie bardziej skomplikowana. Czym zasługuje się na etykietę rodzina patologiczna?
       
Rodzice z Dystryktu
To przede wszystkim ludzie nie radzący sobie z podstawowymi problemami codziennego życia. Brakuje im pieniędzy, żyją w trudnych – niekiedy ekstremalnie – warunkach socjalnych, nie korzystają ze służby zdrowia, mają liczne dolegliwości zdrowotne wynikłe z zaniedbań. Zazwyczaj są to osoby o niskich kwalifikacjach zawodowych, często pracowali „na czarno”, nie posiadają więc świadectw pracy i referencji od pracodawcy. Wychowywali się w rodzinie funkcjonującej analogicznie do tej, którą sami stworzyli. Nie mają więc pozytywnych wzorców uczestnictwa w życiu społecznym, nie umieją korzystać z instytucji, które ich przerażają i onieśmielają. Nie wiedzą jak załatwiać sprawy urzędowe, wstydzą się, że zostaną ośmieszeni bądź wyszydzeni przez urzędników. To ludzie, których wiedza o świecie jest bardzo nikła. Nie podróżują, nie znają języków obcych. To co inne, nieznane, jawi im się jako wrogie i zagrażające. Łatwo ulegają więc stereotypom, redukują rzeczywistość do jak najprostszych form, które będą w stanie przyjąć i zrozumieć. 
      Duża grupa rodziców z Dystryktu, to ludzie bardzo młodzi. Często zostali „rodzicami z przypadku” w wyniku tzw. „wpadki”. Ta grupa ma przede wszystkim zasadnicze problemy psychologiczne: niedojrzałość emocjonalna, bezradność, nieumiejętność długofalowego, planowego działania, niskie poczucie własnej wartości, brak wiary w siebie. Mimo tego, że często łączy ich uczucie i silna więź emocjonalna, to nie potrafią ze sobą rozmawiać. Przytłacza ich wielość problemów. Zaczynają się wzajemne pretensje i obwinianie. Atmosfera się zagęszcza, sytuacja się komplikuje, mają  poczucie, że tracą kontrolę nad własnym życiem. Myślą, iż nie ma nikogo, kto mógłby im pomóc. Oczywiście jest to iluzją, ale ani nie potrafią (nikt ich nie nauczył), ani nie chcą (wstydzą się) prosić o pomoc. Absolutnie nie wierzą, że ich sytuacja życiowa może się zmienić. Czują się osaczeni przez mnogość – w ich odczuciu – nierozwiązywalnych problemów. Czują się odrzuceni przez społeczeństwo. Zaczynają uciekać; w uzależnienia: alkohol, narkotyki, telewizję, nierealistyczne fantazje. Ale przede wszystkim zaczynają uciekać od siebie. Nie postrzegają życiowego partnera jako sojusznika, który może być wsparciem, ale jak winowajcę zaistniałej sytuacji. Jak kogoś, kto „zmarnował” im życie. Jak wygląda ich wzajemna komunikacja? Nie potrafią słuchać, nie mówią tylko krzyczą. Odbywa się klasyczne „przeciąganie liny” i sprawdzanie kto silniejszy. Żyją w jednym mieszkaniu, często na bardzo ograniczonej przestrzeni, ale zupełnie obok siebie. Sytuacja ich przytłacza i przerasta. Uzależnienia, nawet jeśli nie wydają się dobrym rozwiązaniem, to pozwalają oderwać się na moment od przerażającego „tu i teraz”. Jakkolwiek by to nie zabrzmiało – dają chwilę wytchnienia. Zaczynają więc spełniać coraz ważniejszą funkcję w ich życiu, zaczynają je organizować. 
      Oczywiście, sytuacja życiowa każdej rodziny jest inna, tak jak odmienni są ludzie, którzy te rodziny tworzą. Jednak pewne fakty i procesy zachodzące w rodzinach z Dystryktu są podobne, tak jak podobne bywają skrypty przekazane przez rodziców, środowisko w którym się wychowywali czy wreszcie – będące ich pochodną i konsekwencją – osobiste, życiowe historie.
 
Historia życia „złych” rodziców
Szukając prostych rozwiązań dla zagmatwanych spraw rodzinnych i szybkich odpowiedzi na pytania, które wymagają zbilansowania niuansów, bardzo często obwiniamy rodziców, bo to „patologia i element”. W tym kontekście sformułowanie „historia życia”, jawi mi się jako słowo klucz. Ci rodzice mają swoją – często dramatyczną – historię. Najczęściej wychowywali się w środowisku biedy, przemocy, braku pozytywnych wzorców, niedojrzałości emocjonalnej swoich rodziców, „z dala od kultury”. Wychowywała „ulica” i rówieśnicy – tacy sami jak oni. Ci ludzie, nie radzący sobie z własnym życiem, przytłoczeni ogromem problemów, które ich przerastają i jawią jako nierozwiązywalne, rzeczywiście zazwyczaj nie są „dobrymi” rodzicami. Nie są, bo nikt ich tego nie nauczył. Nie są, bo nie wiedzą jak „zorganizować” swojemu dziecku szczęśliwe dzieciństwo. Nie wiedzą co to jest, nie mają w swoim życiu takiego doświadczenia, a bajek też im raczej nikt nie czytał. Wielu spośród nich swoje dzieciństwo spędziło w różnego rodzaju placówkach opiekuńczych i resocjalizacyjnych, gdzie o ciepło emocjonalne i bliskie więzi bardzo trudno. Tam liczy się jedno: przetrwać.
 
Dystrykt a polskie realia
W środowiskach zagrożonych demoralizacją, degeneracją i wykluczeniem społecznym praca z rodziną biologiczną winna być fundamentem systemu. Jednak w polskich realiach to bardzo odległa perspektywa, myślenie magiczne i życzeniowe. Brak specjalistów, specyficznej, rzetelnej oferty szkoleniowej i wysokie koszty sprawiają, że praca reintegracyjna z rodzinami wykluczonymi bądź profilaktyczna z rodzinami zagrożonymi marginalizacją jest szczątkowa. Nie jest czynnikiem mogącym odwrócić proces społecznej degradacji polskich rodzin. Biorąc więc pod uwagę specyfikę funkcjonowania rodzimego systemu pomocy środowiskom zagrożonym, priorytetem jest ochrona dzieci i młodzieży przed wykluczeniem społecznym i jego skutkami. Ochrona przed multiplikacją Dystryktów. Realizacja kompleksowych, długofalowych programów środowiskowych stwarza szansę przerwania pokoleniowej tradycji przekazywania patologicznych wzorców rodzinnych, kulturowych i społecznych.
Pochylmy się zatem nad charakterystyką dziecka wychowującego się w rodzinie z Dystryktu Patologia. Analogicznie do opisywanych powyżej rodziców, niezależnie od jednostkowej niepowtarzalności, można wyróżnić pewien wspólny obszar problemów, których doświadczają i z którymi zmagają się dzieci wychowywane w rodzinach o podobnej charakterystyce, w tym samym otoczeniu społecznym.   
 
Dziecko Dystryktu w rodzinie
Dorastanie w rodzinie, gdzie rodzice – którzy winni być wsparciem i przewodnikiem po meandrach rzeczywistości – nie radzą sobie z własnymi problemami, nie kontrolują własnego życia  jest dla dziecka ekstremalnie trudnym doświadczeniem. Przede wszystkim jest to życie w ciągłym napięciu emocjonalnym – bo nigdy nie wiadomo jak się rodzic zachowa, „w jakim dziś będzie humorze” – co skutkuje brakiem jakiegokolwiek poczucia bezpieczeństwa. To egzystencja z dnia na dzień, a nawet z godziny na godzinę; bynajmniej nie w sensie metaforycznym. Znaczna część Dystryktowych rodzin jest wielodzietna: troje dzieci bądź więcej. Częściej więcej. Co zmusza rodzeństwo do walki o rodzicielską miłość, uwagę i czas. Rodzice zazwyczaj nie są w stanie spełnić tych oczekiwań w stopniu chociażby zadowalającym. Dziecko czuje się zawiedzione i oszukane. Czuje, że nie ma oparcia w rodzicach, że nie może na nich liczyć. Staje się nieufne. Ten brak dostatecznego zaopiekowania i uwagi rodziców ma konsekwencje nie tylko psychologiczne, ale również zdrowotne. Dzieci z Dystryktowych rodzin mają liczne, niezdiagnozowane deficyty wzroku, słuchu, nieleczone zęby, nie są szczepione. Wiele chorób mają tzw. „przechodzonych” bez interwencji lekarskiej, bez przyjmowania leków. Zasadniczym problemem wielu dzieci jest również całkowity brak intymności, brak własnego kawałka przestrzeni; o własnym pokoju nie wspominając. W mieszkaniu składającym się z jednego wspólnego pokoju, w którym przebywa kilka osób, niemalże non – stop włączony jest telewizor, płacze młodsze rodzeństwo, kłócą się rodzice, nie ma możliwości odrobienia lekcji, swobodnej rozmowy z zaproszonym kolegą czy odpoczynku. Wpływa to w sposób istotny na kłopoty z koncentracją uwagi, nieumiejętność skupienia się na zadaniu i ma konkretne odzwierciedlenie w wynikach szkolnych dziecka. 
      Dzieci często stają się swoistą „kartą przetargową” w skomplikowanych relacjach pomiędzy rodzicami, którzy manipulują nimi, „nastawiając” je przeciwko partnerowi, zmuszają do opowiedzenia się po którejś ze stron. Sytuacja taka potęguje poczucie braku bezpieczeństwa, zagubienie, wzmaga nieufność wobec rodziców.  
      W rodzinach Dystryktu dzieci rzadko uczęszczają do przedszkoli, co mocno zubaża ich spektrum doświadczeń społecznych. A w szczególnej sytuacji stawia najstarsze dziecko, które bardzo często zmuszone jest pełnić rolę „rodzica” dla młodszego rodzeństwa. Rolę zupełnie nieodpowiednią dla jego wieku, poziomu rozwoju emocjonalnego i życiowego doświadczenia. Rolę, do której w żaden sposób nie jest przygotowane. (Więc nie może robić tego dobrze). Rolę, która pozbawia je własnego dzieciństwa.
      Dziecko wychowujące się w rodzinie z Dystryktu ma bardzo ograniczone dziedzictwo kulturowe i intelektualne. Rodzice – którym nikt nie przekazał wzorców uczestnictwa w kulturze – traktują ją jako fanaberię o bardzo nikłej wartości użytecznej. A w tym środowisku ważny jest pragmatyzm, liczy się konkret. Odrębną kwestią pozostaje brak środków finansowych na bilet do kina czy teatru.
 
Dziecko Dystryktu w szkole
Dla dziecka wychowującego się w takiej rodzinie szkoła jest traumą. Startuje ono z niższego poziomu niż rówieśnicy: nie umie czytać, pisać, liczyć, ma bardzo nikły zasób słownictwa. Tu swoje żniwo zaczyna zbierać brak edukacji przedszkolnej i zainteresowania najbliższego otoczenia intelektualnym rozwojem dziecka we wczesnym stadium życia. Już na początku odstaje od poziomu klasy. Dla dzieci mających za sobą doświadczenia przedszkolne pewne rzeczy są kontynuacją tego, czego już się uczyły. Dla dziecka z Dystryktu wszystko jest absolutną nowością. Nie potrafiąc biegle czytać i pisać, nie rozumiejąc przerabianego materiału, zaczyna odstawać. Istotnym deficytem polskiej szkoły jest brak zindywidualizowanego nauczania, które pozwoliłoby uczniowi ze środowiska zaniedbanego wychowawczo nadrobić zaległości oraz wdrożyć się do systemu szkolnego. W wielu przypadkach dziecko nie jest motywowane i nagradzane za chęci, starania i zaangażowanie, ale rozliczane wyłącznie za oceny i konkretną wiedzę. Nie widząc efektów swojej pracy, zniechęca się. Szkoła staje się miejscem, które kojarzy mu się z porażką i upokorzeniem. Zaczynają się wagary, a jeśli już trafia do szkoły zachowuje się arogancko i agresywnie; to jedyny znany mu sposób, w który może zwrócić na siebie uwagę otoczenia. 
Nauczyciele nie są przygotowani do pracy z trudnymi uczniami. Rodzima szkoła zajmuje się wyłącznie dydaktyką, drastycznie ograniczając funkcje środowiskowe, wychowawcze i społeczne.  Często słabsi uczniowie grupowani są w odrębnych klasach. Wiele dzieci z Dystryktu kierowanych jest do szkół specjalnych pomimo, iż nie mają trwale ograniczonych zdolności rozwoju intelektualnego, a jedynie ubogą wiedzę, brak nawyków i umiejętności wynikający z zaniedbań środowiskowych. Odrębną kwestią jest nagminne kierowanie uczniów sprawiających problemy wychowawcze do placówek opiekuńczych czy resocjalizacyjnych. Które niestety w zdecydowanej większości nie spełniają funkcji, do których zostały powołane. Są miejscem gdzie dominuje przemoc, gdzie wychowawcy zawierają negatywne kontrakty z liderami „drugiego życia”. Polskie placówki raczej degenerują i demoralizują niż resocjalizują i reintegrują.
 
Dziecko Dystryktu – osiowe problemy
Świat dziecka dorastającego w Dystrykcie jest zhomogenizowany i płaski. Ubogi w wartości, doznania, ograniczony do „czterech ścian własnego podwórka”.  Niezaspokojona pozostaje potrzeba miłości, czułości oraz bliskości emocjonalnej. A w sferze społecznej potrzeba przynależności, co jest bardzo istotne w kontekście myślenia o pojęciach takich jak wspólnota i solidarność.
      Większość dzieci ma bardzo podobne, zazwyczaj negatywne doświadczenia dotyczące dorosłych. Rodzice zawodzą, bo nie są oparciem i nie chronią przed zagrażającym i zupełnie nierozpoznanym światem. Nauczyciele nie są przewodnikami pomagającymi ten świat zrozumieć, a jedynie nadzorcami i egzekutorami. Dziecko wychowujące się w takim otoczeniu bardzo silnie doświadcza niemocy i alienacji. „Nic ode mnie nie zależy”, „nikt mnie nie rozumie” – podświadomie każde z nich powtarza to jak mantrę. Osiowe problemy emocjonalne dziecka z Dystryktu to według mnie; w wymiarze jednostkowym: brak poczucia mocy sprawczej i niskie (bądź chwiejne) poczucie własnej wartości. Natomiast w sferze kontaktów społecznych, dziecko funkcjonuje w swoistym „błędnym kole”: niezaspokojona potrzeba akceptacji – frustracja – agresja – brak kontaktów interpersonalnych – niezaspokojona potrzeba akceptacji. Aby przerwać ten patogenny przyczynowo – skutkowy łańcuch, należy stworzyć dziecku realne możliwości satysfakcjonujących kontaktów społecznych, a w dalszej perspektywie dać szansę zbudowania więzi.  
      
Polska symetria społeczna
Rodziny z Dystryktu powinny być objęte kompleksowym programem reintegracji społecznej, obejmującym pomoc socjalną, psychologiczną i wychowawczą, co w Polsce wciąż jest rzadkością lub realizowane jest w formie szczątkowej. Mówienie bowiem o realnej zmianie w środowiskach zmarginalizowanych bądź zagrożonych marginalizacją społeczną bez systematycznego, długofalowego i profesjonalnego wsparcia dla rodzin jest fikcją. W tej fikcji żyjemy, tę fikcję sankcjonujemy i tę fikcję nazywamy polską polityką społeczną – prorodzinną dodajmy. Szanse na zmiany? Dopóki status pracy społecznej i prestiż zawodów „pomocowych” będzie tak nikczemny jak obecnie, najlepsi adepci będą szukać pracy w zawodach, które pozwolą im ekonomicznie przetrwać. Do polityki społecznej trafiać będą ludzie w wyniku procesu negatywnej selekcji, dla których praca nie będzie pasją i służbą, a miejscem frustracji, bo „nie załapali się na lepszą fuchę”. Jest jak jest, cudu oczekiwać nie należy. Mamy to, co sami stworzyliśmy, polską kaleką symetrię społeczną: fikcyjną politykę i jak najbardziej rzeczywisty Dystrykt. Dystrykt Patologia – multiplikacja trwa!
 
mBank
31 1140 2004 0000 3102 7749 6095
KRS 0000163383
Wspierają nas:
  • Wspierają nas: 1
  • Wspierają nas: 2
  • Wspierają nas: 3
  • Wspierają nas: 4
  • Wspierają nas: 5
  • Wspierają nas: 6
  • Wspierają nas: 7
  • Wspierają nas: 8
  • Wspierają nas: 9
  • Wspierają nas: 10
  • Wspierają nas: 11
  • Wspierają nas: 12
  • Wspierają nas: 13
  • Wspierają nas: 14
  • Wspierają nas: 15
  • Wspierają nas: 16
  • Wspierają nas: 17
  • Wspierają nas: 18
  • Wspierają nas: 19
  • Wspierają nas: 20
  • Wspierają nas: 21
  • Wspierają nas: 22
  • Wspierają nas: 23
  • Wspierają nas: 24
  • Wspierają nas: 25
  • Wspierają nas: 26
  • Wspierają nas: 27
  • Wspierają nas: 28
  • Wspierają nas: 29
  • Wspierają nas: 30
  • Wspierają nas: 31
  • Wspierają nas: 32
  • Wspierają nas: 33
  • Wspierają nas: 34
  • Wspierają nas: 35
  • Wspierają nas: 36
  • Wspierają nas: 37
  • Wspierają nas: 38
  • Wspierają nas: 39
  • Wspierają nas: 40
  • Wspierają nas: 41
  • Wspierają nas: 42
  • Wspierają nas: 43
  • Wspierają nas: 44
  • Wspierają nas: 45
  • Wspierają nas: 46
  • Wspierają nas: 47
  • Wspierają nas: 48
  • Wspierają nas: 49
  • Wspierają nas: 50
  • Wspierają nas: 51
Serduszko na Facebook'u
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Akceptuję